Muzyka zawsze towarzyszyła mi w pobytach w szpitalu psychiatrycznym, na szczęście pozwolono mi mieć słuchawki i telefon. Dzięki muzyce mogłem mentalnie, rozumem wychodzić z przytłaczającej atmosfery szpitali psychiatrycznych, mogłem jak gdyby opuszczać szpital.
W muzyce artyści często się buntują i są sobą, dzięki temu ja też jako ten nikt mogłem poczuć że mogę być sobą. Często słuchałem muzyki, która była buntownicza, co pomagało mi się niejako zrozumieć że też mogę być sobą, mogę być sobą w byciu nikim.
Można powiedzieć, że karmiłem się flashbackami, związanymi z muzyką, choć tym razem nie były to negatywne wspomnienia jak np. flashbacki w formie pozytywnej.